Dla Ducha: WIARA

Rozważanie Adwentowe: Pan jest Blisko…

Czas adwentu, może stanowić dla nas okres wewnętrznej odnowy. Wpuszczając do naszego życia Pana Jezusa, który usuwa z ludzkich serc niepotrzebne lęki i niepokoje, ożywia się ono nadzieją. On prostuje nasze życiowe ścieżki. Nie jest to tylko tzw. „mowa-trawa”. Sama doświadczam często tego ożywienia. Niesamowite jest dla mnie to, że czasami im bardziej wszystko chcę sama „ogarnąć”, tym bardziej mi to nie wychodzi, a gdy tylko powiem: „Jezu, Ty się tym zajmij” (zwrot, który jest tytułem aktu zawierzenia włoskiego kapłana i mistyka Dolindo Ruotolo), niezwłocznie widzę zielone światło na drodze. Czasami zapętlam się w różnych kłopotach dnia codziennego, nie wiedzę żadnych rozwiązań, przestaję spać spokojnie. Wtedy wiem, że to czas na oddanie danej sprawy Panu Bogu. Wiem też, że powinnam uczynić to już wcześniej, zanim sprawa stała się zmartwieniem, ale zwykle – po ludzku, szukam tych rozwiązań w swojej – wydawać by się mogło – niegłupiej głowie ; ) Bożej mądrości nikt z nas nigdy nie posiądzie, dlatego warto z niej korzystać.
Kochani, jeśli naprawdę zdamy się na Boże działanie, niepostrzeżenie zaczniemy znajdować rozwiązania na codzienne nasze troski albo po prostu przestaną one mieć znaczenie. W sytuacji otwartości serca na Chrystusa, może przemienić się całe nasze życie. Bywa, że tak bardzo chcemy przywrócić sens własnej drodze życia i uczynić to życie piękniejszym. Gdy tylko odczuwamy takie pragnienie, nie traćmy czasu – oddajmy troski i znoje Panu Bogu! Nie odkładajmy naszego nawrócenia na jutro, na kiedyś, na naszą starość, bo może w ogóle jej nie doczekamy. Tu i teraz Pan puka do naszych drzwi i mówi:„…jeśli mi ktoś otworzy, zasiądę do stołu i będę z nim wieczerzał” (Ap 3, 20). To zapewnienie powinno napełniać nasze serca radością i napawać ochotą do spotkania Jezusa!
„Nie mam czasu” – nasz ulubiony, tak bardzo nadużywany zwrot XXI wieku. Nie mamy czasu na rozmowę w modlitwie, na czytanie słowa Bożego, na chwilę zastanowienia się nad tym, dokąd zmierzamy. Wydaje mi się, że boimy się mieć czas na Boga albo uważamy, że tak jest wygodniej. Czasem doświadczanie Jego obecności bywa trudne i wymaga poświecenia. Jednak każdy taki trud owocuje i to jest piękne. Bardzo złudne jest przekonanie, że posiadanie czasu dla Pana Boga tylko utrudnia życie. To przekonanie tkwi w ludziach, którzy nie zdają sobie sprawy, jak wiele możemy otrzymać od Boga łask po otwarciu swojego serca. Wciąż narzekamy, jak ciężko się żyje, ale nie szukamy i przez to nie odnajdujemy najlepszego rozwiązania na te życiowe ciężary. Jeśli świadomie zaprosimy Jezusa, wtedy przestaniemy być niewolnikami problemów. To takie proste.
Dlaczego więc zwlekamy z tą bliskością Boga? Przecież liczy się tu i teraz. Nieważne, jakie było Twoje dotychczasowe życie, nieważne co zrobiłaś/zrobiłeś źle, jakie błędy popełniłaś/popełniłeś. Dziś spotkaj się z Nim bez względu na wszystko. Może porozmawiaj z Bogiem, jak z przyjacielem w domowym zaciszu; może odwiedź świątynię – tam bywa łatwiej się skupić; może otwórz dziś Pismo Święte i wypłyń na głębię. Choć my – ludzie wciąż „nie mamy czasu”, Bóg ma czas, ma czas dla każdego człowieka. On przychodzi i puka, nieustannie puka. Wystarczy, że wstaniesz z bardzo wygodnego fotela i otworzysz. Mimo, że fotel był wygodny, dopiero, kiedy otworzysz drzwi, poczujesz prawdziwy komfort i spokój. Bóg przychodzi, bo chce ofiarować Tobie Swą przyjaźń, chce być uczestnikiem Twojej codzienności. On jest zawsze pierwszy w działaniu. On chce, byśmy mieli udział w Jego „czasie” i w Jego życiu, które jest wieczne.
Odłóż dziś wszystko, co „masz na głowie” i idź na spotkanie. Pan jest blisko…
„Panie, wysłuchaj modlitwy mojej,
a wołanie moje niech do Ciebie dojdzie!
Nie kryj przede mną swego oblicza
w dniu utrapienia mojego!
Nakłoń ku mnie Twego ucha;
w dniu, w którym zawołam,
śpiesznie mnie wysłuchaj!”
(
Ps 102, 2-3)